Każdy ma prawo do swojego pupila, ale nie każdy marzy o tym samym
zwierzaku… I tak w moim domu pojawił się najpierw kot… czarny
kot.
Nie wiem dlaczego ludzie
wierzą w przesądy nt. czarnych kotów. Wszak to zwierzęta takie
jak każde inne. My też nie mamy przecież jednakowej karnacji
skóry…
Akurat u kuzyna do
wydania było trochę kociąt… a u nas grasowały myszki w domu i
szczury na podwórku.
To pozostałości po
poprzednich lokatorach, których pasją była hodowla gołębi. A jak
gołębnik, gołębie i jajka to i szczury nieuniknione…
Co prawda wyprowadzając
się poprzedni właściciele zabrali ze sobą gołębie, ale jak
wiadomo – gołębie lubią wracać na stare włości – i tak
niebawem na naszym dachu zaczęła znów gruchać para gołębi.
Jest jajko! Krzyczały
podekscytowane dzieci wychodząc z gołębnika. Taaak było jako i ze
trzy szczury, czmychające każdy w inną dziurę na mój widok.
Żona powiedziała dość!
I rozwaliła gołębnik… Gołębie odleciały, a w naszym domu
pojawił się mały kotek.
Zamówiony szary okazał
się kocicą, dlatego wybór padł na czarnego – ostatniego
„chłopaka” z miotu.
TUTEK -pierwszy kot w
naszej rodzinie – od razu przypadł do gustu synowi –
najmłodszemu z domowników.
Szybko się zadomowił i
zrobił rozróbę z myszkami. Szczury też się wyniosły…
O dziwo Tutek nie chodził
własnymi drogami, lecz przy nodze niczym pies. Do dziś pamiętam
jak śmiałem się z żony, kiedy wołała (z progu drzwi) kota
spacerującego właśnie po tarasie u sąsiada. – Gdzie ci kot
przyjdzie – naśmiewałem się, widać, że nie miałaś nigdy
kota. Zanim jednak skończyłem to zdanie – kot był już obok nas.
I tak było zawsze.
Lubił spać w wózku dla lalek, lub wskakiwać żonie na kolana. Był łowny i zawsze, nawet jeśli spacerował po dworze - wracał na noc.
Wystarczyło zawołać
Tutek i zaraz był.Lubił spać w wózku dla lalek, lub wskakiwać żonie na kolana. Był łowny i zawsze, nawet jeśli spacerował po dworze - wracał na noc.