niedziela, 22 grudnia 2013

Spieszmy się kochać zwierzęta - tak szybko odchodzą...

Dziś mija dokładnie tydzień, kiedy ostatni raz widzieliśmy naszego jamnika Tofika. To najbardziej zagadkowe zniknięcie ze wszystkich. Bo jak pisałem w poprzednich postach straciliśmy już wcześniej trzy zwierzaki mieszkające z nami pod naszym ostatnim adresem. 

A jeszcze tydzień temu robiliśmy zdjęcia i nagrywaliśmy filmiki telefonem jak Tofik leży wtulony do naszych trzech kotów Łatka, Łapki i Binki...Teorii zniknięcia było kilka, jednak brak jakichkolwiek śladów walki, brak jakichkolwiek śladów bo był przymrozek...robi nam wodę z mózgów.

W zeszłym tygodniu z niedzieli na poniedziałek obudziłem się o 4 nad ranem. A raczej to skowyt Tofika mnie obudził.

Daję głowę, że słyszałem go na podwórku, za oknem w kuchni, przy drzwiach wejściowych gdzie zwierzaki mają budę i jedzenie.

Pomyślałem, że Tofik oberwał od kota i dlatego zaskomlał jakieś 4 razy. Potem skomlenie ustąpiło jakby oddalającemu szczekaniu, by za chwilę zupełnie ucichnąć...

piątek, 6 grudnia 2013

Hałaśliwe psy - jak sobie z tym problemem poradzić?

Szczekanie jest naturalną reakcją psa na nieznany dźwięk czy pojawienie się obcej osoby i nie powinniśmy go za to karać. Lecz ujadanie bez powodu jest uciążliwe dla otoczenia. Zacznij oduczać swego pupila od szczekania jak najwcześniej – łatwiej jest wyplenić złe nawyki u młodego psa.
Gdy w twojej obecności pies zacznie szczekać bez powodu, nakaż mu przestać.

 Nie jest istotne, jaką komendę wybierzesz - „nie” nadaje się do tego celu tak samo jak każda inna, ważne jest jednak, byś nie zmieniał jej w czasie trwania nauki i był stanowczy.
Jeśli samo hasło nie wystarcza, dodaj lekkie szarpnięcie smyczą, a za każdym razem, gdy pies przestanie szczekać, nagródź go lub pochwal.

środa, 4 grudnia 2013

Jak postępować w razie ataku, ugryzienia przez psa

Psy agresywne 
Jak postępować w razie (ugryzienia) pokąsania przez psa

Ugryzienie psa może spowodować wniknięcie do organizmu człowieka niebezpiecznych bakterii i wirusów znajdujących się w ślinie zwierzęcia. Jeśli ugryzienie jest „do krwi”, czyli nastąpiło przerwanie naskórka, zaś osoba pogryziona w ciągu ostatnich 5 lat nie była szczepiona przeciw tężcowi, konieczna jest konsultacja lekarska i poddanie się szczepieniu. Jeśli to możliwe powinniśmy zasięgnąć od właściciela psa informacji, czy pies był szczepiony przeciwko wściekliźnie. Szczepienia powinny być powtarzane co roku, warto więc dla własnego spokoju poprosić o wgląd do książeczki szczepień zwierzęcia, by sprawdzić datę ostatniego szczepienia.

Jeżeli rana jest głęboka, konieczna może okazać się interwencja chirurga. Niezbędne może okazać się także szczepienie przeciw wściekliźnie, jeśli nie mamy możliwości uzyskania informacji, czy pies, który nas pogryzł, miał aktualne szczepienie.

Udzielając pierwszej pomocy, przemyj ranę i jej okolice ciepłą wodą z mydłem albo łagodnym środkiem odkażającym, a następnie delikatnie osusz skórę, wycierając ją od rany na zewnątrz. Przykryj ranę sterylnym opatrunkiem i przytrzymaj go bandażem, by się nie zsunął.

Co należy robić w razie ataku psa 

 

Jeśli masz czas na reakcję, spleć ściśle dłonie pamiętając o schowaniu wszystkich palców (rysunek 1), a także kciuków (rysunek 2)




Następnie przełóż tak splecione ręce za głowę, aby ochronić kark. (rysunek 3)
Maksymalnie przyciągnij łokcie, tak by jednocześnie zakryć uszy (rysunek 4)






                       Uklęknij, przyciągając brodę do klatki piersiowej (rysunek 5) 
    Zwiń się maksymalnie w kłębek (rysunek 6) i pozostań nieruchomo w tej pozycji



Jeśli pozostaniesz w tej pozycji bez ruchu i nie będziesz hałasować (krzyczeć), pies się zniechęci. Nie będzie miał, żadnego (odstającego) "punktu", aby mógł ugryźć i odejdzie.

Jeśli nie masz czasu na wykonanie powyższej pozycji lub pies już cię zaatakował i chcesz się wyswobodzić, staraj się wystawić okryte kurtką lub bluzą przedramię i wpychaj je jak najgłębiej w pysk zwierzęcia. W ten sposób rozluźnisz uścisk jego szczęk. Nie przestawaj pchać dopóty, dopóki pies cię nie puści. Nie wyszarpuj ręki, gdyż w ten sposób doprowadzisz do powstania rany szarpanej zamiast rany o gładkich brzegach. Jeśli pies ponowi atak, postaraj się chwycić go za skórę na karku i wypchnąć za najbliższe drzwi, które możesz zamknąć lub przyjmij pozycję ochronną opisaną i zilustrowaną powyżej.


Wścieklizna (wodowstręt) to niezwykle niebezpieczna choroba zakaźna zwierząt wolno żyjących, rzadziej domowych (np. lis, wilk, pies, kot), przenosząca się na człowieka w razie pokąsania go przez chore zwierzę.
Szczególnie podejrzane o wściekliznę są zwierzęta wolno żyjące, które zachowują się w sposób dla siebie nietypowy, np. nie uciekają przed człowiekiem.
Wścieklizna jest chorobą śmiertelną, ale to wcale nie znaczy, że pogryzienie człowieka przez chore zwierzę musi się skończyć chorobą. Przed zachorowaniem na wściekliznę skutecznie chronią szczepienia. 

Symptomy wścieklizny u człowieka mogą wystąpić po 10 dniach do roku od pokąsania, najczęściej zaś w ciągu 4 – 12 tygodni. W miejscu pokąsania występuje mrowienie, pieczenie i świąd, a po dostaniu się wirusa do ośrodkowego układu nerwowego pojawiają się bóle głowy, nudności, pobudzenie psychoruchowe, halucynacje, sztywność karku i pleców, częściowy paraliż i ślinotok. Najbardziej charakterystycznym objawem wścieklizny jest niemożność spożycia jakiegokolwiek płynu – stąd inna nazwa choroby – wodowstręt.

W każdym przypadku pokąsania człowieka przez zwierzę, którego los jest nieznany, należy potraktować je jako chore na wściekliznę i bezwarunkowo zgłosić się do lekarza oraz poddać szczepieniom ochronnym. Jeśli to możliwe upewnij się, czy zwierzę, które cię ugryzło, zostało odizolowane – jeśli nie powiadom służby sanitarne lub policję.
Tylko w przypadku pogryzienia przez psa, którego właściciel okaże aktualne szczepienia, można zrezygnować z podania szczepionki.



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Podstawy wychowania psa od szczeniaka


darmowy hosting obrazkówNależy zadbać o odpowiednie legowisko dla szczeniaka zanim zamieszka w naszym domu. Najlepiej niech to będzie ciepłe i przytulne miejsce znajdujące się w przytulnym kącie a nie na często uczęszczanej drodze w naszym domu. To pomoże nam nauczyć psa dyscypliny i spania w jednym miejscu i nie będzie to nasze łóżko czy fotel. 
Do wychowania psa potrzebna jest smycz najlepiej solidna i mocna ze skóry najlepiej zbliżonej kolorem do sierści psa. Karabińczyki na smyczy powinny być mocne na tyle, aby nie mogły się rozgiąć gdy pies szarpie. Ponieważ szczeniaki szybko rosną trzeba zmienić po kilku tygodniach na większą obrożę. 
Aby nauczyć małego pieska porządnego zachowania należy go wyprowadzać na dwór po spaniu i posiłku aby się załatwił a kiedy to zrobi wynagrodzić go np. pogłaskaniem. Na początku dla szczenięcia trudnym jest utrzymanie potrzeb fizjologicznych długo podczas nocy dlatego warto go najpierw nauczyć załatwiać się na gazety, które zostawiamy ułożone przed nocą przy drzwiach. Jeśli piesek jeszcze tego nie umie złym postępowaniem jest karcenie go po fakcie. Właściwe może być klaśnięcie w ręce lub gazetą w stół.

piątek, 29 listopada 2013

Jak pomóc psu i kotu w nagłych wypadkach - Urazy zwierząt domowych

jak pomóc psu i kotu w nagłych wypadkach
Najczęstsze urazy zwierząt to pogryzienie, krwawienie, złamanie kończyny, dławienie, obce ciało w łapie, udar cieplny, chromanie, zatrucie, użądlenie.
W razie nagłego wypadku zawsze zawieź zwierzę jak najszybciej do weterynarza. Zanim jednak nasz pupil znajdzie się pod fachową opieką, możesz dużo zrobić, aby przynieść mu ulgę w cierpieniu.
POGRYZIENIE 
Znajdź palcami miejsce zranienia. Małymi nożyczkami usuń sierść wokół rany i przemyj zranioną okolicę ciepłą wodą z odrobiną płynu antyseptycznego. Przykryj ranę tamponem zrobionym np. ze złożonej chusteczki do nosa lub gazy i zabandażuj. Zawieź zwierzę do lekarza, ponieważ pogryzienia i zadrapania powstałe w wyniku walki bez odpowiednich zabiegów mogą ulec zakażeniu.

piątek, 22 listopada 2013

Jak podawać leki zwierzętom

Jak podawać leki zwierzętom? Bądź zdecydowany, ale delikatny.
Leki dla zwierząt mogą występować w trzech postaciach: jako pigułki, proszki lub jako płyny. Najlepiej podawać je bezpośrednio i jeśli to możliwe nie mieszać z pokarmem.
Należy przy tym postępować zdecydowanie, lecz delikatnie. Cały czas przemawiaj uspokajająco do zwierzęcia. Koty zachowują się bardziej niespokojnie niż psy i istnieje większe prawdopodobieństwo, że będą stawiały opór. W takim wypadku najlepiej poprosić o pomoc drugą osobę, która powinna ostrożnie, ale pewnie chwycić kota z tyłu za kark, można owinąć kota w ręcznik tak, by wystawała mu tylko głowa.
PIGUŁKI
Chwyć pysk psa lub głowę kota jedną ręką tak, żeby kciuk znalazł się wewnątrz pyska, a palec wskazujący na zewnątrz. Rozewrzyj szczęki zwierzęcia. Naciśnij na szczęki przez przyciśnięcie jego warg do zębów tuż przed stawem żuchwy. Wargi zwierzęcia powinny wtedy przykrywać zęby, co uchroni twoje palce przed pokąsaniem.
Trzymając pigułkę między kciukiem i palcem wskazującym wolnej ręki, włóż ją tak głęboko na tył języka, jak to możliwe.
Jeśli podajesz lek kotu, upewnij się, czy pigułka znalazła się za garbem jego języka. Szybko zamknij zwierzęciu pysk i przytrzymaj zamknięty, głaszcząc jednocześnie gardło. W przypadku kota można energicznie dmuchnąć raz lub dwa razy w pyszczek.
Jeśli mimo to zwierzę nie chce przełknąć leku, włóż pigułkę w małą grudkę masła lub mięsa i podaj zwierzęciu w takiej postaci.
PROSZKI
Najłatwiejszym sposobem jest podawanie proszku rozpuszczonego w wodzie lub mleku. Jeśli zwierzę nie chce pić, zmieszaj drugi proszek z jego pokarmem. Pamiętaj, że jeśli zmieszasz proszek z dość dużą ilością jedzenia, zwierzę może nie zjeść wszystkiego. Dlatego też staraj się dać taką porcję, by zwierzę zjadło całość od razu.
PŁYNY
Delikatnie odciągnij dolną wargę psa w samym kąciku. Za pomocą strzykawki lub wkraplacza do oczu wstrzykuj lekarstwo po kropli do kieszonki, która się tam wytworzyła. Po każdej kropli zamykaj kieszonkę, unoś lekko do góry pysk zwierzęcia i czekaj, aż przełknie. 
Jeśli masz do czynienia z kotem, odchyl jego wargi z jednej strony pyszczka i powoli wkraplaj lekarstwo strzykawką. 
Jeśli zwierzę nie chce przełknąć płynu, zmieszaj je z jedzeniem lub piciem.

wtorek, 19 listopada 2013

Jak zrobić budę dla psa

Buda z przedsionkiem będzie dla twojego psa ciepłym i suchym schronieniem. Jej wewnętrzne pomieszczenie powinno być kwadratowe, na tyle duże żeby zwierzę mogło w nim wygodnie leżeć.
Jeśli buda ma być dla dorosłego psa - wyznacz wymiary, mierząc długość zwiniętego w kłębek psa i dodając ok. 15cm. Szerokość przedsionka powinna być o połowę mniejsza.
Aby określić wysokość budy, zmierz odległość od spodu łap do czubka głowy siedzącego psa i dodaj do niej ok. 15cm.
Otwory wejściowe powinny sięgać stojącemu zwierzęciu do łopatek i być mnie więcej 5 cm szersze od niego. W ten sposób buda nie będzie zanadto przewiewna.

wtorek, 12 listopada 2013

Ranking psów pod kątem inteligencji użytkowej i posłuszeństwa

Prof. Stanley Coren opublikował w książce "Inteligencja psów" ranking ras opracowany pod kątem inteligencji użytkowej i posłuszeństwa. Ranking powstał na podstawie opinii sędziów. Stanley Coren zaznaczył jednak, że podkreślali oni, iż nawet wśród przedstawicieli mniej inteligentnych ras można spotkać zdolne osobniki, a wśród ras najinteligentniejszych zdarzają się psy oporne na szkolenia.
Tak przedstawia się lista psów pod kątem inteligencji użytkowej i posłuszeństwa

piątek, 8 listopada 2013

Czy dzieci mogą bawić się z psem? Na co zwrócić uwagę.

Dzieci i psy mogą być wspaniałymi towarzyszami zabaw, tworzącymi szczególną wspólnotę. Oczywiste jest także, że przebywanie z psem pod wieloma względami wspomaga rozwój dziecka.  
Jednak, aby nie doszło do nieporozumień, należy przestrzegać kilku reguł. Na początek ważne jest to, jaką pozycję zajmuje dziecko w ludzko-psiej sforze. Jeśli uprzytomnimy sobie, że każdy wilk w trakcie swego życia może zajmować coraz wyższą lub coraz niższą pozycję w hierarchii, nie zdziwi nas fakt, że dziecko w rodzinie w zależności od wieku może również zajmować różne pozycje.
Małe dzieci do około piątego roku życia pies traktuje zazwyczaj jak szczenięta. 

Tym samym mają one pewne przywileje. Pies postrzega je wprawdzie jako stojące niżej niż on sam w hierarchii sfory, ale jednocześnie cieszą się one nadzwyczajną swobodą. Pod ochroną statusu szczenięcia mogą sobie wobec wyższego rangą psa na niejedno pozwolić. Jeśli jednak miarka się przebierze, może się zdarzyć, że pies przywoła dziecko do porządku. W jaki sposób to uczyni, jest kwestią indywidualną i zależy od osobowości psa. O ile zwierzęta pewne siebie, spokojne i ogólnie mówiąc, lubiące dzieci po prostu się wycofają, to psy mniej zrównoważone mogą (zazwyczaj bardzo ostrożnie) "uszczypnąć" malucha. Zęby psa dość łatwo pozostawiają ślady na delikatnej skórze dziecka.
Takich zajść nie należy bagatelizować, nie należy jednak także od razu popadać w histerię.

czwartek, 7 listopada 2013

Jak pije wodę pies?

Pies pijąc wodę robi to na tyle szybko, że nie jesteśmy w stanie zauważyć w jaki sposób to robi. Człowiek postanowił, więc wykonać doświadczenie i próbował sam "chlipać" wodę językiem ze szklanego pojemnika przyjmując pozycję klęczącą i podpierając się na wyprostowanych rękach, niczym stojący pies.
Z doświadczenia wynikło, że albo człowiek nie potrafi odpowiednio szybko "chlipać" językiem, albo robi to w nieodpowiedni sposób, gdyż zamiast się napić, większość wody została "wrzucana" do nosa. Samego łaknienia człowiek nie był w stanie jednak zaspokoić.
Doświadczenie powtórzono przy pomocy psa. Pies pił z tego samego pojemnika co wcześniej człowiek. Cały eksperyment nagrywano kamerą.
Po puszczeniu nagranego filmu klatka po klatce, okazało się, że technika picia wody przez psa jest zupełnie inna niż zakładał człowiek.
Nam wydaje się, że pies pijąc wodę robi z języka coś na kształt rynienki, by następnie unieść język z nabraną wodą do góry. U człowieka jest to ruch jak gdyby chciał dotknąć językiem nosa.  
Okazuje się, że pies ma zupełnie inną technikę picia. Zawija on język do tyłu, tworząc z jego końcowej części coś na kształt łyżeczki  i unosząc energicznym ruchem język (w pozycji niemal pionowej) dosłownie "wrzuca" wodę do gardła. 
Nie podejrzewam, aby człowiek umiał w ten sposób "ułożyć" swój język. Zresztą oceńcie sami oglądając poniższy filmik :)

wtorek, 29 października 2013

Kiedy najlepiej zacząć szkolenie psa? Metody tresury psa od szczeniaka

W tresurze psa można stosować cztery metody:
  1. MECHANICZNA - polega na wyrobieniu u psa nawyków poprzez stosowanie zabiegów bezpośrednio go przymuszających. Np. Kiedy wydajemy komendę "siad" po kilku sekundach zmuszamy psa aby wykonał zadanie. Jeśli kilkakrotnie powtórzymy to ćwiczenie wywołamy u psa odruch. Jest to bardzo skuteczna metoda jeśli zastosuje się ją we właściwy sposób.
  2. WYRÓŻNIENIOWA - polega na tym, że za każdy dobrze wykonany rozkaz pies dostaje nagrodę w postaci jedzenia jakie lubi najbardziej. Można powiedzieć rozkaz "siad" i pokazać psu smakołyk jaki na niego czeka jeśli wykona polecenia. Dobrym sposobem jest też nagrodzenie psa pochwaleniem i pogłaskaniem.
  3. KONTRASTOWA - polega ona na łączeniu mechanicznego uczenia psa z nagradzaniem. Dzięki tej metodzie pies skojarzy prawidłowe zachowanie z czymś przyjemnym.
  4. NAŚLADOWNICTWA - Pies naśladuje zachowanie swojego pana, odwzorowuje je np. w przeskakiwaniu przez przeszkody, lub wchodzeniu do wody. Ta metoda wykorzystywana jest w szkoleniu grupy psów. Wykorzystuje się w tej metodzie również psy doświadczone aby swoim zachowaniem dawały dobry przykład i nauczyły inne psy szybko wykonywać daną czynność.

 Naukę przyswajania komend należy zacząć wówczas, gdy pies ma ok. 6 miesięcy. Wychowanie psa zaczyna się wcześniej, jednak z tresurą lepiej zaczekać, aż szczeniak będzie w stanie dłużej skoncentrować się (młode psy chcą się bawić). 

W czasie nauki nigdy nie krzycz na szczenię, gdyż to zniechęci je do wykonywania ćwiczeń. Złe wykonanie ćwiczenia ukarz jedynie stanowczym "NIE" i kontynuuj naukę.

 

Nauka komendy SIAD

piątek, 25 października 2013

Wybór odpowiedniego psa i opieka nad nim

Decyzja o kupnie psa oznacza wzięcie za niego odpowiedzialności na kilkanaście lat (15 lub więcej), nie powinna być więc podyktowana chwilowym impulsem.
Jeżeli decydujesz się na psa małego czy dużego, kundelka czy rasowego - musisz wziąć pod uwagę koszty utrzymania zwierzęcia oraz własne warunki mieszkaniowe (możliwość wykąpania psa, przestrzeń do spacerów).

środa, 16 października 2013

Dlaczego jesteśmy okrutni dla zwierząt - pies kocha a człowiek zabija?

Wszystkiemu znów winni są ludzie, bezduszni ludzie, którzy kupują szczeniaka, bo każdy szczeniak ładny a potem jak wyrośnie to co:
  •  nagle przestaje być ładny? 
Ludzi raczej nie zabijamy za wygląd, a i wśród nas chodzą  tacy o wyglądzie dzwonnika z Notre-Dame...
Poza tym przysłowie mówi, iż każda potwora znajdzie swego amatora 
  • za dużo je?
W końcu i tak przeważnie pies otrzymuje ochłapy bądź resztki z naszego stołu.Nie ma się oszukiwać.
  •  mamy na niego alergię?
I tak przeważnie pies najlepiej się czuje pilnując naszego podwórka, my siedzimy w domu. Alergia przez ścianę?
Pies czy kot to nie zabawka, którą można wyrzucić jak się znudzi.To rozumna istota, która ma emocje, czuje ból, strach tak jak my. Najgorsze jest to, że często nie jest świadoma tego, że nie życzymy mu dobrze. 
Ufa do końca...
396 psów i kotów miało kiedyś swój dom, swojego pana a znalazło się na ulicy...
388 psów i kotów ufało a zostało uśpione...
Tylko co takiego zrobiły, że człowiek wydał na nich tak okrutny wyrok?
Dla mnie to nie pojęte.

czwartek, 10 października 2013

Pies - najwierniejszy przyjaciel

„Najlepszym przyjacielem człowieka jest pies” – z tym stwierdzeniem można się spotkać bardzo często, a wielu ludzi zgadza się z nim w stu procentach. Trudno jest bowiem zaprzeczyć tym słowom. Pies jest faktycznie najwierniejszym towarzyszem człowieka, obce są mu negatywne uczucia wobec swojego właściciela, takie jak zazdrość czy złość, a w zamian za swą wierną służbę nie oczekuje on od nas niczego. Ucieszy go choćby najmniejszy kąsek jedzenia czy odrobina uwagi z naszej strony.

sobota, 5 października 2013

Opieka nad psem to też obowiązek

Posiadanie psa to dla każdego właściciela powód do radości, ale także duża odpowiedzialność.
Mało jednak osób wie, jak dobrze zadbać o swojego pupila by był zdrowy i rozwijał się prawidłowo. 
Pierwszą rzeczą o jaką trzeba zadbać jest przestrzeń jaką musimy przeznaczyć dla naszego psa. Sytuacja jest prosta gdy mieszkamy w jednorodzinnym domku.

wtorek, 24 września 2013

Pochodzenie psów


Jak mawia stare powiedzenie, pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Według badań, psy pochodzą od azjatyckich wilków i stały się osobnym gatunkiem kilkanaście tysięcy lat temu. Zostały udomowione jeszcze w czasach starożytnych, a najstarsze odkryte na to dowody pochodzą aż z czasów sumeryjskich.

środa, 18 września 2013

Tęsknota za kotem - i kto by pomyślał...

Syn „mordował” żonę o kotka, ale gdzie tu w środku zimy znaleźć małego kotka? Starszy się już przecież nie przyzwyczai…
Nie ma rady, trzeba poczekać do wiosny, tłumaczyła synowi. Ale on wciąż – kup mi kotka. Pojechała kiedyś do znajomej fryzjerki i wróciła z małym kociakiem – tym razem czarno-białym.
Ucieszył się nie tylko syn ale również jamnik – znów będzie miał kompana do zabaw. Za to kot był przerażony widząc pędzącego w jego stronę psa.
Wybór imienia pozostawiliśmy synowi, choć podrzucaliśmy mu swoje propozycje. Mnie się podobało imię Binka- choć żona mnie strofowała, że to imię dla kocicy a to jest kot i sama proponowała Sylwester. Bo nawet podobny umaszczeniem do tego kota z bajki. Syn jednak wciąż się mylił i wołał na kota Tutek, Tutuś… W końcu każdy wołał na niego inaczej. Ostatecznie został TUTUŚ. Tamten był Tutek to ten będzie Tutuś – stwierdziła żona. Ja nieraz wołałem na niego Tutor :)
 
Do tego kota żona postanowiła się już nie przywiązywać tak emocjonalnie, biorąc pod uwagę, że miał wybrzuszenie w miejscu pępka, niczym przepuklinę.
Nie był też taki jak Tutek – co prawda żona nauczyła go przychodzić na zawołanie i też się w końcu zaprzyjaźnił z Tofikiem, ale nie był już pieszczochem leżącym na kolanach. Łapał zębami i pazurami wszystko co się ruszało, nawet moją stopę, którą ruszałem pod kocem leżąc przed TV :) Ale myszy nie było żadnej. Nie dał się jednak pogłaskać, bo zaraz się do gryzienia szykował… dopiero jak podrósł, zrobił się „bardziej towarzyski”.

Mając na uwadze niedawne zdarzenia nie protestowaliśmy, kiedy mój młodszy brat zaproponował w okolicach wiosny, że może nam przywieźć jeszcze jednego kota, bo u jego dziewczyny kocica ma właśnie małe. I tak dołączył kolejny kot – z ogromnymi oczami, puchaty, biały w szare łaty. Szybko więc do niego przywarło wołanie ŁATEK vel ŁATI.
Był on już nieco starszy i strasznie płochliwy. Właściwie to został taki na wpół dziki, uciekający przed wszystkimi nawet przed Tofikiem i Tutusiem stronił, jedynie do żony się przyzwyczaił z racji tego, że dawała zwierzakom jeść.

Potem przyzwyczaił się do kota –Tutusia…i nawet do naszego jamnika Tofika też się w końcu przekonał i spali razem całą trójką. Pies i oba koty.

Nadal wózek dla lalek był wymarzonym miejscem błogiego odpoczynku kolejnego zwierzaka...

poniedziałek, 16 września 2013

Ile żyją koty i fretki - czy rzeczywiście to zależy od psa?

Zimowa pora sprzyjała niewielkiej aktywności fretka i częstymi drzemkami, nawet w ciągu dnia. Zaszywał się w swoich ulubionych miejscach (potrafił sobie otworzyć szafkę z wieszakami na płaszcze na korytarzu lub wejść do wersalki w salonie na górze i tam w kąciku uciąć sobie drzemkę). Oswobodzenie Fredka z dzwoneczka sprawiło, że było ciężko namierzyć, gdzie w chwili obecnej przebywa. Dlatego też pewnego wieczoru krótko przed świętami Bożego Narodzenia udało mu się wyjść niepostrzeżenie razem z dziećmi z domu. Żona była wówczas na wywiadówce a ja w garażu, do którego wówczas nie było przejścia przez dom. Po zmierzchu, dzieci postanowiły przyjść do mnie do garażu, gdyż bały się siedzieć same w domu i wówczas niepostrzeżenie zapewne wyszedł z nimi Fredek. Nikt się nie spodziewał, że Fredek może być poza domem, a jego nieobecność tłumaczyliśmy sobie, że pewnie znów się gdzieś zaszył i śpi. Dopiero nad ranem, gdy w korytarzu było czysto, uświadomiliśmy sobie, że go trzeba zacząć szukać… Po odwiezieniu dzieci do szkoły, zaczęliśmy poszukiwania. Po chwili go znalazłem oszronionego, przegryzionego w pół w kojcu ogromnego podhalańskiego psa sąsiada…
Biedny zwierzak niczego się pewnie nie spodziewał, bo ten pies nie szczeka tylko patrzy…a potem zagryza. Może poszedł do miski, może chciał się zagrzać w budzie… Pamiętam jak poprzednia właścicielka opowiadała, że kiedyś też jej się odpiął ze smyczy i przenocował z jej owczarkiem niemieckim w budzie. Teraz też się pewnie nie spodziewał niczego…
Nie mogliśmy przeżałować… byłem wściekły na tego psa i na wszystkich wokół…
To było z poniedziałku na wtorek – w sobotę wigilia Bożego Narodzenia…
W czwartek poszedłem do sąsiada z prośbą, by przerzucił nam Fredka, należało go przecież pochować… Sąsiad nawet nie zauważył, że taki incydent miał miejsce…
O jednego zwierzaka mniej…
Pamiętacie jak pisałem jak Tofik nauczył się od kota zasypywać w trocinach miejsca, w których się załatwiał? Od Fredka też przejął nawyk sypiania nie na, ale pod kołderką.
Lubi nosem podrzucić kołdrę do góry zaścieloną na jego posłaniu i się pod nią całkowicie chowa. Zostało mu to do dziś.
Kot - Tutek był u nas już prawie rok, kiedy piątkowego wieczoru tego samego tygodnia nie wrócił na noc do domu, mimo wołania. To było do niego niepodobne. Żona od razu wiedziała, że coś się musiało stać i chciała z latarką iść na poszukiwania, bo już było ciemno. Odwiodłem ją od tego zamiaru, bo przeczuwałem co się mogło stać. Poza tym widziałem jakiegoś psa łażącego koło ogrodzenia – nie chciałem, by ją pogryzł…w końcu nie znałem psa.
Tutek znalazł się rano … znów na podwórku u sąsiada tym razem pod choinkami. Z relacji świadków, wynikało, że już prawie uciekł, na choinkę, gdy ściągnął go ten sam pies sąsiada, który przegryzł moją fretkę. To już drugi zwierzak w tym samym tygodniu…a to była właśnie Wigilia.
Pojechałem po drobne zakupy a wracając, kota już nie było. Zapytałem sąsiada, czy go przypadkiem nie widział.
Chyba wyczuł, że wiem co się stało i że ten kot jeszcze pół godziny temu leżał u niego na podwórku, bo zaraz się przyznał, że go wyrzucił do pobliskiej rzeki! Wystraszył się, że go do sądu podamy, bo dwa zwierzaki zagryzione w jednym tygodniu…
Ale dla nas to nie było tylko zwierzę, tylko członek rodziny…
Żonie odechciało się kolacji wigilijnej, czy świąt. Płakała za kotem i nie mogła sobie znaleźć miejsca, wiedząc, że pływa gdzieś teraz w rzece.
Wzięła psa i poszła szukać kota wzdłuż rzeki. Znalazła go w lodowatej wodzie, chyba w miejscu gdzie go sąsiad wyrzucił, bo naprzeciw jego ogrodzenia.
Dopiero gdy wyciągnęła Tutka z rzeki i zakopała obok fretka, ulżyło jej się. Na wigilię pojechaliśmy do teściów.
Ani Tutek ani Fredek nie doczekali roku...
Jamnik został sam…

czwartek, 12 września 2013

Fretka Fredek słitaśne zwierzątko dla Pana domu

Czas na zwierzątko dla Pana domu :) Ja sobie upatrzyłem fretkę, choć do dziś nie pamiętam skąd mi się wzięła potrzeba posiadania właśnie tego zwierzątka.
Może mi się spodobało w momencie, gdy pewna dziewczyna weszła do sklepu z tym zwierzakiem na szyi, owinięta nim niczym w szalik. Te oczka i ten przemiły pyszczek długo zapadły mi w pamięci.
No i zacząłem poszukiwania w dziale fauna i flora, aż natrafiłem na ogłoszenie 9-miesięcznego fretka o imieniu FREDEK.
Wyciągnąłem żonę, by pojechała ze mną po to zwierzątko kilkadziesiąt km. Przed domem, z którego wyszło ogłoszenie stała już młoda dziewczyna, trzymająca pod kurtką na smyczy z dzwoneczkiem naszego przyszłego – nowego domownika.
Żona dość długo się wahała, szczególnie gdy usłyszała, że to zwierzątko „śmierdzi” tzn. wydziela nieprzyjemny zapach, lepiej go nie kąpać, bo wówczas jak to określiła właścicielka zwierze „utożsamia się z lasem” i woń jest jeszcze silniejsza…
Ale z mordki był taki słodziuchny, że pozwoliła mi go wziąć, pod warunkiem, że to ja będę po nim sprzątał i że, ja go będę trzymał w drodze do domu.
Po paru ujechanych metrach, zastanawialiśmy się, czy oby dobrze zrobiliśmy, bo Fredek rzeczywiście wydzielał dość niemiły zapach… no cóż położenie go na desce rozdzielczej na wlotach powietrza przy włączonym ogrzewaniu nie był najszczęśliwszym pomysłem :) Niedługo potem nasze oczy i nozdrza zaczęła szczypać nieznośna woń… Wracamy? Oddajemy go? Z dobre 10 minut sterczeliśmy na poboczu i patrząc na to małe, długie zwierzątko, ze śmiesznymi szelkami i z przyczepionym dzwoneczkiem zastanawialiśmy się, czy zawrócić, czy jechać do domu…
Zwierzak był zabawny, poprzednia właścicielka mówiła, że lubi podróżować samochodem i teraz też wspinał się na ręce, by dotrzeć do szyby i móc podziwiać widoki.
No i został.
Ale się zwierzaki zdziwiły na widok Fredka, a dzieci po powrocie ze szkoły jeszcze bardziej :)
Od razu było widać, że mimo, że najmniejszy – Fredek nie da sobie „w kaszę dmuchać”.
Kot z zaciekawieniem przyglądał się nowemu przybyszowi z daleka. Chyba przeczuwał, że nie ma co z nim zadzierać… Pies powitał go natomiast głośnym szczekaniem.
Żona kupiła Fredkowi dwie małe miseczki: jedną na karmę, drugą na wodę. Zrobiła mu miejsce w kotłowni, w kartonie wyściełanym gąbeczkami, żeby miał miękko i przytulnie. Szybko się jednak okazało, że Fredek woli sam sobie wybrać zarówno z czego będzie jadł, co będzie jadł jak również gdzie będzie spał.
Nie spuszczaliśmy go ze smyczy, jednak niesforne stworzenie ciągle zaplątywało się w różnych miejscach ograniczając sobie ruchy do minimum. Żona postanowiła mu odpiąć smycz, pozostawiając jedynie „uprząż” z dzwoneczkiem, by było wiadomo gdzie Fredek przebywa.
No cóż to zwierzę nie wydaje żadnych dźwięków, dlatego też tej nocy oboje czujnie spaliśmy, nasłuchując dzwoneczka :)
Bo pokazał Fredek na co go stać, oj pokazał już w dzień przyjazdu.
Pierwszy ząbki Fredka poczuł jamnik. To była nauczka – nie będziesz mi zabierał jedzenia z pod pyszczka. Aż szkoda było patrzeć na skomlącego Tofika, który próbował się opędzić od fretka wpitego zębami w jego grzbiet. Wyglądało, jakby Fredek chciał ujeżdżać Tofika. Druga w kolejce do sprawdzenia ostrości ząbków była…żona. A już się cieszyła, że obwąchuje jej nogę, czyli poznaje nowe zapachy – nie spodziewała się, że obwąchiwanie nogi zakończy się ugryzieniem… no cóż to chyba nie był ten zapach, o który Fredkowi chodziło.
I tak standardowo, codziennie Fredek musiał żonę ugryźć. Co prawda nie do krwi, ale miejsce po spotkaniu z ząbkami fretka, szczypało i było zaczerwienione z dobre 30 – 40 minut.

Dzieci też zaczęły się go bać, szczególnie jak robił koci grzbiet, cofał się do tyłu kilka kroków, przystawał na chwilę, by zaraz potem ruszyć pędem w ich stronę – nie wiadomo czy po to, by się ganiać i bawić, czy po to by ugryźć. Dlatego też wszyscy domownicy, zaczęli w tym momencie uciekać i wskakiwać najwyżej jak się da.
Fredek był indywidualistą. Jadł i wynosił karmę z miski psa i kota. To czego nie zjadł, chomikował po kątach niczym zapasy na czarną godzinę. Ze spaniem przeniósł się do korytarza na a właściwie pod posłanie kota i psa, którzy spali razem, na kołderce, niegdyś będącej na wyposażeniu łóżeczka naszych dzieci.
Fredek zaś lubiący ciepełko, pakował się na gąbkę pod kołderkę.
Z czasem pies i fertka zaprzyjaźnili się. Znaleźli wspólny język, szczególnie co do zabaw. Uwielbiali się ganiać i chować w przeróżnych dziurach przed sobą niczym w zabawie w chowanego połączonej z berkiem.
Tylko kot się przypatrywał tym harcom z bezpiecznej odległości. Z Tofikiem figlował jak najbardziej, natomiast fretkowi schodził zawsze z drogi.
Odkąd Fredek zagościł w naszym domu, odwiedzinom nie było końca. Każdy był ciekaw tego nowego zwierzątka. Tym bardziej, że siostra nosiła się z zamiarem podobnego zakupu…
Był bezszelestny niczym ninja odkąd, żona zdjęła mu „uprząż” z dzwoneczkiem. Była już po prostu za ciasna.
Fredek był u nas już ze trzy tygodnie, kiedy żona postawiła ultimatum - albo Fredek albo ona. Miała dość przechodzenia we własnym domu przez barykady jakie zrobiłem na schodach, żeby Fredek nie wchodził na górę. Zresztą i tak je pokonywał, tyle że zajmowało mu to z 5 miunt. Dzieci też się go bały - odkąd Fredek zrobił „koci grzbiet”, kilka kroków do tyłu i zaczął biec w stronę zapatrzonych w TV dzieci. Córka zdążyła wskoczyć na łóżko, a Fredek złapał za nogę syna. Przerażone dziecko uciekło na dół do kuchni, a żona za nim, by dowiedzieć się czy ugryzł syna czy tylko złapał za nogawkę spodni. Zanim zdołała dowiedzieć się czegokolwiek o zaistniałym przed chwilą incydencie, usłyszała pisk wystraszonej córki, która krzyczała niemal przez łzy, że Fredek wskoczył do niej na łóżko. Żona sięgnęła po nóż, by ukroić kawałek parówki i zwabić Fredka do wyjścia do korytarza, kiedy zwierzątko już zbiegało po schodach słysząc zapewne ulubiony dźwięk otwieranej lodówki.
:) Nie zdążyła ukroić parówki, bo już siedziała na stole w drugim końcu kuchni z nożem w ręce, dzwoniąc do mnie do garażu za ścianą, bym zabrał swojego pupila, bo się nie może ruszyć ze stołu…
Śmiałem się jak można się bać takiego świetnego małego stworzonka, no ale on rzeczywiście ich gryzł, mnie chyba zaakceptował, może dlatego, że to ja go trzymałem na rękach, jak go przywoziliśmy do domu? Zresztą sprawdzone już było, że Fredek gryzł osoby, które nas odwiedzały, których zapachu nie znał i traktował jak intruzów, wówczas też wydzielał brzydki zapach. W innych przypadkach, nawet nie było czuć fetorku jaki pamiętaliśmy z umieszczenia go przy wentylacji w desce rozdzielczej w dniu zakupu.
Zbliżał się grudzień a wraz z nim urodziny siostrzeńca. Skoro siostra myślała o zakupie fretki, postanowiliśmy wspólnie, że im damy Fredka – zgodziła się go wziąć…na próbę.
Jakoś tak pusto i cicho się zrobiło w domu bez Fredka. O dziwo wszyscy za nim tęsknili, nawet żona i dzieci a najbardziej to chyba jamnik - Tofik. Skomlał i szukał Fredka w miejscach wspólnych zabaw.
Tylko kotu - Tutkowi było wszystko jedno. W dwa tygodnie później pojechaliśmy na urodziny siostrzeńca. Nie mogłem się napatrzeć, jak szwagier brał Fredka na ręce, jak go głaskał i wkładał rękę do pyszczka, a Fredek przyzwalał na wszystko i w ogóle nie gryzł…Ja zawsze wkładałem rękawice przed pogłaskaniem tego zwierzaka a szwagier niemal mu dawał buziaki…Jedynie siostrzeńca Fredek upatrzył sobie do iskania po piętach. Jego łapał zębami nawet w locie. Może dlatego, że był najmniejszy? A może dlatego, że mu dokuczał?... Nawet dzieci odważyły się wziąć Fredka na ręce, gdzie w domu do niedawna było to nierealne.
Byli oczywiście i niezadowoleni jak np. teściowa siostry, która odmówiła przychodzenia do nich w celu napalenia cyt. „dopóki będziecie trzymać w kotłowni tego pieska moja noga tu nie postanie”.
Stojąc przed dylematem mieć ciepło wracając po pracy, czy mieć Fredka, który „poluje” na syna – postanowili oddać nam Fredka z powrotem.
Autentycznie oduczyli go gryzienia, jednocześnie odkryli w nim nowe talenty jak np. talent do szybkiego obierania mandarynek – całej siatki lub sekundowego odgryzania pomponów przy kozakach – w trakcie jak siostra miała je na nogach :)
Nie ten sam zwierzak…Teraz już wiedzieliśmy, że to cofanie i natarcie to zachęta do zabawy i ganiania. I dlatego z powrotu Fredka najbardziej cieszył się chyba jamnik. Znów mogli wariować i się ganiać. Dzieci też miały spokój, bo Tofik był skory do zabawy, aż oba zwierzaki padały potem i odsypiały harce godzinami.

poniedziałek, 2 września 2013

Tofikowy jamnik dla córki

Po paru miesiącach, około września do kota Tutka dołączył pies. 
Córka zawsze chciała mieć psa, a właśnie niebawem miała mieć siódme urodziny… Podczas wertowania lokalnej gazety trafiłem na ogłoszenie i zaraz potem byliśmy w drodze po… jamnika.
No matka to czysty jamnik, ojciec… trochę nie do końca… tak więc nasz nowy domownik został ochrzczony zgodnie ze swoją barwą – TOFIK.
 Przez telefon facet mówił, że to kawa z mlekiem – ale to czysty tofikowy kolor. Wszystko ma brązowe, nawet nos.
Tak więc dzieci już zostały obdarowane pupilami, no i Tutek zyskał towarzystwo.
Choć nie od razu zaakceptował, to małe coś - długie, z długimi uszami, trzęsące się nie wiadomo czy ze strachu, czy z zimna, leżące na małej poduszce na podłodze obok wersalki.
Tutek jak na kota przystało musiał pokazać, kto tu rządzi i leżąc na wersalce pacnął parę razy łapą Tofika w łeb.
Tofik ciągnął do kota, niczym do swojej matki, co z początku kotu nie bardzo pasowało. Szybko jednak się zaprzyjaźnili, spali razem, jedli z jednej miski. Razem figlowali.
I gdzie tu ma zastosowanie powiedzenie: jak pies z kotem?
Co więcej Tofik brał z kota przykład. Mimo „jamnikowego” wzrostu potrafi bez problemu wskoczyć na parapet i wygrzewać się na nim, przez nagrzaną promieniami słońca szybę.
Zaczął też korzystać z „kuwety”, którą Tutek zrobił sobie w trocinach…
Jeśli ktokolwiek z Was widział jak korzysta z „toalety” kot a jak pies to wie jakie są różnice. Dla tych, którzy nie mieli takiej okazji wspomnę, iż kot zawsze najpierw wygrzebuje sobie dołek, w który załatwia swoje potrzeby, by zaraz potem go skrzętnie zasypać łapą, do momentu, aż nie będzie czuć, że właśnie korzystał z toalety.
Pies ogranicza się do podniesienia łapy, by potem wytrzeć tylne łapy. Nie ma to jednak nic wspólnego z zasypywaniem miejsca, które właśnie „podlał”, gdyż przeważnie robi kilka kroków do przodu i dopiero potem wyciera tylne łapy. Mnie się to zawsze kojarzyło z tym, że stał w kałuży i musi sobie wytrzeć opuszki niczym na wycieraczce.
Ale nasz Tofik umie obserwować… i może nie wykopuje dołka przed „skorzystaniem” tak jak Tutek, ale zasypuje nosem to co narobił, także węchem sprawdzając, czy już wszystko jest ok, czy trzeba usypać większą górkę :)

I tu się sprawdza przysłowie: z kim przystajesz, takim się stajesz.

Hmm skoro kot może leżeć w wózku dla lalek, to dlaczego ja nie miałbym spróbować...

Niewtajemniczonych zapraszam do poprzedniego posta Na jakie zwierzę domowe się zdecydować...


piątek, 30 sierpnia 2013

Na jakie zwierzę domowe się zdecydować? Oto jest pytanie. A może kot?

Każdy ma prawo do swojego pupila, ale nie każdy marzy o tym samym zwierzaku… I tak w moim domu pojawił się najpierw kot… czarny kot.

Nie wiem dlaczego ludzie wierzą w przesądy nt. czarnych kotów. Wszak to zwierzęta takie jak każde inne. My też nie mamy przecież jednakowej karnacji skóry…
Akurat u kuzyna do wydania było trochę kociąt… a u nas grasowały myszki w domu i szczury na podwórku.
To pozostałości po poprzednich lokatorach, których pasją była hodowla gołębi. A jak gołębnik, gołębie i jajka to i szczury nieuniknione…
Co prawda wyprowadzając się poprzedni właściciele zabrali ze sobą gołębie, ale jak wiadomo – gołębie lubią wracać na stare włości – i tak niebawem na naszym dachu zaczęła znów gruchać para gołębi.
Jest jajko! Krzyczały podekscytowane dzieci wychodząc z gołębnika. Taaak było jako i ze trzy szczury, czmychające każdy w inną dziurę na mój widok.
Żona powiedziała dość! I rozwaliła gołębnik… Gołębie odleciały, a w naszym domu pojawił się mały kotek.
Zamówiony szary okazał się kocicą, dlatego wybór padł na czarnego – ostatniego „chłopaka” z miotu.
TUTEK -pierwszy kot w naszej rodzinie – od razu przypadł do gustu synowi – najmłodszemu z domowników.
Szybko się zadomowił i zrobił rozróbę z myszkami. Szczury też się wyniosły…
O dziwo Tutek nie chodził własnymi drogami, lecz przy nodze niczym pies. Do dziś pamiętam jak śmiałem się z żony, kiedy wołała (z progu drzwi) kota spacerującego właśnie po tarasie u sąsiada. – Gdzie ci kot przyjdzie – naśmiewałem się, widać, że nie miałaś nigdy kota. Zanim jednak skończyłem to zdanie – kot był już obok nas. I tak było zawsze.


Lubił spać w wózku dla lalek, lub wskakiwać żonie na kolana. Był łowny i zawsze, nawet jeśli spacerował po dworze - wracał na noc.
Wystarczyło zawołać Tutek i zaraz był.